Co myślicie o ludziach, którzy trafili do więzienia? Że każdy może popełnić błąd i trzeba dać mu drugą szansę? Że należy szanować tych ludzi, dać im możliwość rozwoju, odpoczynku, kontaktu z rodziną? Że powinni pracować zgodnie z kodeksem pracy i dostawać godne wynagrodzenie? Czy raczej, że skoro popełnili przestępstwo to nie należą im się żadne przywileje, są tylko darmozjadami korzystającymi z naszych podatków? I że powinni pracować za marne grosze, żeby tylko zarobić na swoje utrzymanie w więzieniu? Najlepiej, żeby wykonywali najgorszą robotę, za najniższe wynagrodzenie, dostawali najtańsze jedzenie i przypadkiem, żeby nie mieli za wygodnie i za ładnie w celi? A jak słyszycie, że ktoś dostał karę dziesięciu lat pozbawienia wolności, to prychacie z niezadowoleniem, bo przecież należało się więcej?
Przyznam się, że zanim przeczytałam „Pudło – opowieści z polskich więzień” Niny Olszewskiej bliżej mi było do tego drugiego sposobu myślenia. Jednak po lekturze spojrzałam na to wszystko inaczej.
Nie za dobrze im tam?
Na początkowych stronach reportażu autorka zawarła zbiór niepochlebnych i powszechnych opinii. Chociażby o tym, że więźniowie dostają posiłki lepsze niż pacjenci w szpitalach. Albo o tym, że mają lepszy dostęp do specjalistów i leczenia. Nie wiem, czy jest to celowy zabieg, ale w ten sposób mamy możliwość utwierdzenia się w naszych dotychczasowych przekonaniach tylko po to, żeby wraz z kolejnymi stronami zmieniać swoje postrzeganie. Pierwsze rozmowy z więźniami też są dosyć powierzchowne, a w dodatku autorce zdarza się oceniać poszczególnych osadzonych i sugerować czytelnikowi, co powinni o nich sądzić. Im więcej jednak rozmów ze skazanymi, tym są one dłuższe, głębsze, bardziej poruszające, zacierają się również subiektywne opinie autorki.
Nie tylko więźniowie
W reportażu znajdziemy wywiady głównie z mężczyznami odbywającymi karę pozbawienia wolności. Są oni w różnym wieku, pochodzą z różnych rodzin i siedzą za różne przestępstwa, ale z reguły nie dowiemy się za jakie. I chociaż zżerała mnie ciekawość, za jakie czyny zostali skazani, to uważam, że dzięki tej niewiedzy możemy spojrzeć na bohaterów bardziej obiektywnie. Rozmowy prowadzone są również między innymi z więziennymi psychologami, dzięki czemu możemy skonfrontować to, co mówi osadzony, z opinią jego terapeuty i stworzyć na tej podstawie pełniejszy obraz danego więźnia. Poznajemy również tych, którzy od jakiegoś czasu ponownie są na wolności i historie ludzi zaangażowanych w pomoc takim osobom.
Odsiadka, a co potem?
Muszę przyznać, że chociaż jest to debiutancki reportaż Niny Olszewskiej, to wykonała kawał dobrej roboty. Ta książka to nie tylko dobrze przeprowadzone rozmowy, bądź co bądź w stresujących (przyznaje to sama autorka) warunkach. To także świetnie nakreślone problemy, które dręczą polskie więziennictwo. Częstszym problemem niż brak funduszy jak zwykle jest brak chęci i zaangażowania. I to właśnie ta znieczulica powoduje, że ludzie po wyjściu z więzienia nie są w stanie powrócić do społeczeństwa z czystą kartą, tylko ponownie wstępują na ścieżkę przestępczości. Szeroko omówiono tu również temat zatrudnienia więźniów – od problemów logistycznych, poprzez społeczne, finansowe po resocjalizacyjne.
Podoba mi się również nienachalne wplecenie wątku politycznego. Nie zajmuje on wiele miejsca, ale dobitnie pokazuje, że dla polityków głównie liczą się pieniądze i władza, a nie ludzie. Często jest tu wymieniany Patryk Jaki, jako jeden z szczególnie odpowiedzialnych za pogorszenie się stanu resocjalizacji w polskich więzieniach.
Nie tylko kara
W Polsce jest łącznie 120 zakładów karnych i aresztów śledczych. „Pudło” pokazuje, że nie każdy człowiek, który tam trafił, to psychopatyczny morderca bez skrupułów, któremu należy się kara śmierci. Uświadamia, że nam jako społeczeństwu powinno zależeć, żeby miesiące spędzone w więzieniu nie były tylko karą, ale przede wszystkim czasem na pozytywną zmianę. I że bez pomocy państwa i wolnych ludzi nie będzie to możliwe. Pokazuje, że te ładne, duże pokoje z książkami i PlayStation w szwedzkich więzieniach to nie jest fanaberia i głupota.
Mam nadzieję, że Nina Olszewska już pracuje nad kolejnym reportażem i że będzie on równie ważny społecznie. Ja na pewno przeczytam, nawet jeśli nie będzie to przyjemna lektura.
Spodobał Ci się wpis? Będzie mi miło, jeśli polubisz Zero amperów na FB i Instagramie.