Jeśli podobał Wam się klimat „Żmijowiska”, to jest duża szansa, że najnowsza powieść Wojciecha Chmielarza również trafi w Wasze gusta. Akcja „Za granicą” także rozgrywa się w czasie wakacji, chociaż tym razem nie w swojskim ośrodku wypoczynkowym z domkami, ale w chorwackiej wiosce.
Młode małżeństwo Daria i Marek jadą na urlop razem ze swoim czteroletnim synkiem. Ma to być ich pierwszy zagraniczny wyjazd, odkąd zostali rodzicami. Marzy im się wspólny sielankowy czas, ale rzeczywistość daleka jest od oczekiwań. Daria boryka się z czarnymi myślami dotyczącymi ich związku, swojego ciała, zdrowia i bezpieczeństwa ich dziecka. Spora część książki to właśnie opis emocji kobiety, która nie do końca radzi sobie z otaczającą ją rzeczywistością. Marek natomiast zamiast cieszyć się w pełni urlopem, musi częściowo spędzić go przy pracy. Nietrudno więc się domyślić, że atmosfera między małżonkami staje się napięta. Myślę, że Chmielarz bardzo dobrze odtworzył dynamikę wielu par, które jednocześnie kochają się, ale też nieustannie kłócą i obrzucają pretensjami z powodu własnych nieprzepracowanych problemów.
Już w pierwszy dzień para poznaje dość ekscentryczną młodą Szwedkę i jej bogatego, dużo starszego męża. Wtedy historia nabiera rozpędu, a kolejne wydarzenia prowadzą prosto do katastrofy. Jednak jeśli spodziewacie się mocnego kryminału, to źle trafiliście. Co prawda jest trup i to już na pierwszych stronach, ale całość to raczej powieść psychologiczno-obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Zdecydowanie bardziej podobały mi się fragmenty, w których autor skupił się na wewnętrznym życiu Darii i jej stosunkach z Markiem, niż opis bieżących wydarzeń. Miałam wrażenie, że cała historia jest lekko naciągana, zbyt mało wiarygodna i trudno mi uwierzyć, że sprawy mogły potoczyć się w taki sposób, w jaki wymyślił to Chmielarz.
Ale jeśli przymkniemy na to oko, to będziemy mogli cieszyć się całkiem przyjemną, wakacyjną lekturą. Książka ukazała się na koniec maja, a jej tematem przewodnim jest urlop w Chorwacji. Przypuszczam więc, że zamysłem autora było stworzenie lektury idealnej na przerwę między kąpielą w morzu a kolejnym kęsem gofra. Jeśli tak, to wyszło mu to bardzo dobrze. A do tego udało mu się nie przekroczyć cienkiej granicy pomiędzy przyjemną książką na plażę a kiepskim irytującym czytadłem.
Bądź na bieżąco, polub Zero amperów na FB i Instagramie.