Pamiętacie, co sprawiło, że macie jakieś hobby? Może jakaś konkretna książka zmieniła czytanie w potrzebę prawie fizjologiczną, albo film obudził w Was miłość do kina? A może babciny kawałek ciasta sprowadził Was na drogę artystycznego cukiernictwa? Albo staliście się majsterkowiczami dzięki staremu telewizorowi, który naprawiliście wspólnie z dziadkiem?
Jaka gra na początek?
We mnie zamiłowanie do planszówek wzbudził między innymi Abyss. Często na grupach planszówkowych pojawiają się pytania: jaka gra będzie dobra do wciągnięcia znajomych w świat gier planszowych? Wiecie, taka darmowa działka, która sprawia, że potem wszystkie swoje oszczędności wydajecie na kolejne gry i nie potraficie przestać. Chociaż zdrowy rozsądek podpowiada Wam, że następny tytuł na półce, to średni pomysł. Ale kto by się przejmował jakimś głupim rozsądkiem, skoro do sklepów trafiły właśnie trzy duże dodatki do Everdell!
Co w takim razie jest w Abyssie, że świetnie sprawdzi się w roli Charona przeprawiającego fanów Monopoly do mrocznego świata eurosucharków?
Po pierwsze, hipnotyzująca grafika na opakowaniu. Chociaż nie wiem, czy hipnotyzująca to dobre słowo. Kiedy mój brat szukał dla mnie prezentu, to od razu stwierdził, że na pewno nie mówiłam o TYM Abyssie, bo przecież nie mogłabym chcieć czegoś tak brzydkiego. Drogi bracie, wielkich oceanicznych lordów to Ty szanuj! W każdym razie, musicie przyznać, że ten wodny stwór przyciąga uwagę i wyróżnia się na tle innych planszówkowych opakowań.
Pięknie macie w tych głębinach!
Zawartość pudła też jest fantastyczna. Komponenty utrzymano w głębokim odcieniu niebieskiego z elementami czerni, fioletu, żółci, czerwieni i zieleni. Punktowo mocno rozjaśniono te barwy, co daje efekt podświetlenia i rozbłysku – wygląda to fenomenalnie i kojarzy się ze wspaniałym podwodnym królestwem. A kto nim rządzi? Równie fantazyjni, co przerażający lordowie – ludzko-rybie hybrydy. Wyglądają dostojnie, groźnie i mogłabym uwierzyć, że sprawują władzę w morskich głębinach.
Wśród komponentów znajdziemy perły będące naszą walutą. Ja jestem sroczką i wszystkie tego rodzaju elementy w grach – kryształki, perełki, bursztynki – sprawiają, że moje brokatowe serce bije trochę szybciej.
Jaka jest najważniejsza zasada przy wprowadzaniu kogoś w świat planszówek? Jak najmniej zasad oczywiście! Bo nawet jak się za długo czeka na ukochaną pizzę, to jest duża szansa, że zamiast cieplutkiego ciasta dostanie się zimny naleśnik i pozostanie tylko niesmak. Żeby więc nie psuć przyjemności z gry, trzeba skrócić tłumaczenie reguł do minimum. Przy Abyssie jest to możliwe, bo są w nim właściwie tylko trzy akcje do wykonania, a resztę można doprecyzować w trakcie gry.
Dzięki temu, po szybkim wprowadzeniu można od razu zacząć zabawę. Rozgrywka jest płynna, rzadko zdarzają się przestoje i dumanie nad ruchem. Nawet przy pełnym składzie, nad planszą nie powinniśmy spędzić więcej niż 1,5 godziny. Z doświadczenia wiem, że wielogodzinne rozgrywki potrafią zabić radość życia w największych entuzjastach.
Skrót zasad
Musimy zebrać jak najwięcej punktów za pomocą lordów, sojuszników i miejsc. Aby to zrobić w swojej turze trzeba wykonać jedną z 3 akcji:
- eksplorować głębiny,
- poprosić o wsparcie Rady,
- lub zrekrutować lorda.
Pierwsza z nich jest najbardziej rozbudowana. Polega na odkrywaniu ze stosu kart sojuszników. Po każdej odkrytej karcie musimy zapytać naszych przeciwników, czy chcieliby odkupić od nas tę kartę. Jeśli tak, odkupują ją za odpowiednią liczbę pereł, jeśli nie, my możemy wziąć te kartę za darmo, lub wykładać karty dalej aż do końca toru, czyli do pięciu kart. Jeśli weźmiemy ostatnią, do naszych zasobów trafi także perła. Jednego sojusznika zabieramy dla siebie, a resztę odkrytych odkładamy na stosy Rady według kolorów (jest ich pięć).
Czasami zdarza się, że zamiast sojusznika odkrywamy potwora. Możemy z nim walczyć, czyli od razu otrzymać odpowiedni bonus w postaci punktów, klucza (potrzebnego do zdobycia miejsca) lub perły. Możemy go też zignorować, przesuwając wskaźnik bonusów na lepszą nagrodę, licząc, że zdobędziemy ją przy następnym spotkaniu z potworem.
Druga możliwa akcja to po prostu dobranie na rękę jednego ze stosów powstałych po uprzednio niewybranych sojusznikach.
Ostatnia rzecz, którą możemy zrobić, to za odpowiednie karty sojuszników (i ewentualnie perły) zrekrutować lorda. Innymi słowy zabrać kartę lorda z planszy i położyć ją przed sobą. Wielu lordów ma specjalne umiejętności. Na przykład pozwalają nam dobrać perłę w każdej turze, albo ograniczyć naszym przeciwnikom liczbę kart na ręce. Trzeba więc dobierać ich rozważnie (ale niezbyt romantycznie, bo jak będziemy się ociągać, to pewnie ktoś inny zrekrutuje naszego wymarzonego lorda). Jeżeli zbierzemy trzech lordów, którzy posiadają w sumie trzy klucze, otrzymujemy miejsce. Daje nam ono dodatkowe bonusy, zwykle w postaci punktów doliczanych na koniec gry. Miejsca anulują też dotychczasowe zdolności naszych lordów. Dlatego układ sił w Abyssie jest bardzo zmienny.
Tylko dla nowicjuszy?
Pewnie niektórzy z Was wiedzą, że jakieś dwa lata temu nakład tej gry się skończył. Można ją było dostać tylko z drugiej ręki, zwykle w absurdalnej cenie, a wydawca twierdził, że dodruku nie będzie. Ale stał się cud, aż trudno w to uwierzyć, że akurat w roku 2020 i Abyss ponownie trafił do sklepów. Ponieważ pierwsze partie rozegrałam na pożyczonym egzemplarzu, kiedy byłam bardzo zielona w temacie gier planszowych, to po otrzymaniu swojego własnego Abyssa, mogę porównać moje odczucia do tej gry towarzyszące mi wtedy i teraz, kiedy ograłam już sporo tytułów o różnym stopniu zaawansowania.
Wizualnie gra niezmiennie mnie zachwyca i znajduje się w moim TOP 3 najpiękniej wydanych planszówek. Sama rozgrywka dalej jest bardzo przyjemna, ale teraz widzę, że jest to dosyć lekka propozycja i jeśli miałabym umieścić ją w rankingu grywalności, to nie byłaby już na podium, ale raczej tuż za nim. To wynika jedynie z faktu, że poznałam więcej gier, nad którymi można posiedzieć dłużej, bardziej pokombinować i odkrywać kolejne drogi do zwycięstwa. Natomiast, kiedy nie mam ochoty przemęczać mózgu, bardzo chętnie wyciągam perełki na stół. I z sentymentem będę do nich wracać jeszcze nie raz. Jeśli więc szukacie czegoś bardziej skomplikowanego od „zwykłych” gier, ale jednocześnie nie nazbyt wymagającego, to zrekrutujcie do swojej kolekcji oceanicznych lordów.
Bądź na bieżąco, polub Zero amperów na FB i Instagramie.