Jak ja lubię czytać takie książki latem. Wchodzą jak zimne piwko, a po skończeniu ma się ochotę na więcej. I żeby było tak samo dobre.
Wiem, że najnowszą książką Wojciecha Chmielarza jest „Wyrwa” i to o niej wszyscy się rozpisują, ale ja znajomość z tym autorem zaczynam dopiero teraz od równie głośnego „Żmijowiska”. I mam nadzieję, że nie jestem ostatnią osobą, która sięgnęła po ten tytuł dopiero teraz.
Opisana historia idealnie wpisuje się w obecny czas, bo tematem przewodnim książki jest wakacyjny wyjazd grupy przyjaciół znających się ze studiów. Spotykają się w ośrodku agroturystycznym, czyli dzikość natury i nic więcej. Trzeba przeżyć ze sobą tydzień, a jeśli coś zazgrzyta, to nawet nie ma za bardzo gdzie uciec, bo wszędzie daleko. A będzie zgrzytać, oj będzie. Znajomi dawno przekroczyli trzydziestkę, większość z nich pozakładała rodziny, niektórzy zdążyli się już rozwieść, a jeszcze inni prowadzą życie, którego inni mogą im pozazdrościć. A każdy z nich ma na karku jakieś doświadczenia i wspomnienia, które nie pozwalają do końca się wyluzować. Z godziny na godzinę atmosfera się zagęszcza i trudno znaleźć tu cokolwiek z wakacyjnej sielanki. Jednak to wszystko nic przy tym, co wydarzy się na koniec wyjazdu – jednej z par ginie nastoletnia córka.
Akcja książki dzieje się na trzech płaszczyznach – WTEDY – opisuje wydarzenia z wyjazdu, TERAZ – po roku od zaginięcia, kiedy ojciec nastolatki wraca w to samo miejsce, aby jeszcze raz podjąć się poszukiwań i POMIĘDZY, czyli co działo się przez cały rok od momentu feralnego zdarzenia. Wszystkie te poziomy idealnie się przeplatają i współgrają ze sobą, a w pewnych momentach akcja widziana z perspektywy różnych osób zbiega się w jednym punkcie.
Wcale się nie dziwię, że zekranizowano „Żmijowisko”. Chmielarz pisze tak obrazowo, że każda scena i każdy bohater stają nam przed oczami jak żywi. Kolejne strony są jak klatki filmu. A poszczególne rozdziały to odcinki serialu, który mamy ochotę oglądać tak długo, aż nie dojdziemy do końca i nie dowiemy się, co naprawdę się wydarzyło. Chociaż tak naprawdę nie sama chęć poznania prawdy sprawia, że chce się czytać dalej. Przede wszystkim niezdrowe relacje między bohaterami i napięcia między nimi cały czas podtrzymują temperaturę. Kolejne nieporozumienia, tajemnice i życiowe niepowodzenia są siłą napędową postaci. Do tego Chmielarz dorzucił garść polskich uprzedzeń i słabostek i stworzył historię, od której nie sposób się oderwać. Trzyma w napięciu i budzi niepokój, bo to, co czytamy, chwilami brzmi dziwnie znajomo.
Bądź na bieżąco, polub Zero amperów na FB i Instagramie.